Powiadają że historia lubi się powtarzać.
W mojim życiu moja partnerka już kiedyś rzucała we mnie nożami było to dawno temu. Na szczęście nie było przy tym dzieci, a tylko jeden nóż mnie trafił, na szczęście nie zranił.
Ale, w ostatnim czasie wydarzyło się to ponownie. Pod wpływem alkoholu wróciła od sąsiadki nie wiem czy to ona ja tak nastawiła bojowo. Jako że kiedyś poszarpała mojim dzieckiem i powiedziałem jej dobitnie co o niej myślę, zapewne ja uraziłem nie użyłem miłych słów.
Po wejściu do domu obecnie już moja żona. W poszukiwaniu telefonu zapytała starsze dzieci gdzie on się znajduje. A córka zaczęła jej odpowiadać w bardzo niekulturalny sposób pyszczac, naśmiewając się i obrażając ja, do całej akcji dołączył syn. Doszło do awantury pamiętam jak dziś leżałem w pokoju gościnnym, nie chciałem ingerować pomyślałem sobie że może pora by zobaczyła jak je wychowała i co ja przeżywałem przez 7 lat. Ale zawsze stawałem po jej stronie. Więc i tym razem poczułem że muszę zaingerować by nie doszło do tragedii. Więc wstałem złapałem ją tak by położyć ją na podłodze by ją uspokoić, i zaczęło się, wpadła w furię akcja przeniosła się do pokoju gościnnego, podrapała mnie i podarła koszulkę, okładała torebka nie wiem co w środku było ale, złamała mi kość strzałkową, dzieci płakały a 4,5 letni syn ja kopał, krzycząc by się uspokoiła. Nie wiedziałem jak ja uspokoić, gdy myślałem że jak ja puszcze bo obiecała ze się uspokoi wstała syn jej coś powiedział, wyszła do kuchni wyciągnęła nóż z szuflady i ruszyła. Długo się nie zastanawiając zamkłem drzwi, jako że w jej rodzinie podobna sytuacja miała miejsce lecz to ojciec zabił żonę która zmarła synowi na rękach. Moja żona wbiła nóż w drzwi i kopała po nich. Syn zaczoł dzwonić po pomoc na straż miejska, sam był spanikowany i w szoku. Więc poprosiłem by mi dał telefon i zadzwoniłem na policję. Po czym ona uciekła. Otworzyłem drzwi nóż był wbity z urwana rączka, całe szczęście bo zapewne by próbowała go wyjąc i wbić ponownie. Syn dodał że niewiele brakowało by trafił on w moja głowę. Po czym córka spanikowała i uciekła z domu. Dzieci były przerażone, zjawiła się policja. Opisałem sytuację i wyruszyli na jej poszukiwanie, po czym zamkłem dzwi a ona wróciła, dobijała się więc zadzwoniłem ponownie że wróciła. Gdy już ją zatrzymali przewieźli ją do mojego ojca. A nie przewieźli na komendę tudzież izbę wytrzeźwień. By poczekała na rodziców którzy wracali z Niemiec z pracy.
Na następny dzień wróciła do domu, starałem się z nią porozmawiać dodała że jak by miała okazję zrobiła by to jeszcze raz ale skutecznie.
Musiałem pójść na komisariat złożyć zeznania, nie chciałem by miała z tego tytułu nieprzyjemności. Więc że znałem Świadomie tak by nie poniosła konsekfencja. Syn tego samego wieczora wrócił z kostka brukowa w weku do domu, przyznał ze miał paranoje że otworzy mu mama drzwi z nożem w ręku. Od tamtego czasu minęło już kilka miesięcy, ślady na psychice zostały. 4,5 letni synek niedaleko przed sprawą wyciąg ol nóż i straszył nim najstarszego syna, wytłumaczyłem mu i więcej się to nie powtórzyło. Odbyła się sprawa o ograniczenie nam praw rodzicielskich. Nie wiem czemu nam a nie tylko jej. Wyrokiem sądu został przyznany kurator. Juz wcześniej gdy była mobingowana w pracy pojechała w furi z pismem do sądu zrzec się praw. Ale nie wzięła potwierdzenia i nie wiem czy to uczyniła, natomiast przed sądem pracy zeznała ze tak było.
Mi po całej sytuacji śniły się dziwne sny, że na łóżku syna podeszła i jak leżałem mnie zabiła, że kiedyś w przeszłości cała rodzina zabiła się każdy każdego nawzajem. Ona sama opowiadała mi że śniło jej się ze ja zastrzeliłem jej brata i jeździliśmy z nim kilka godzin. Ale jej brat zginol na zakrzepice po operacji ścięgna archillesa. Sam już nie wiem jak żyć mam od tamtej pory dziwne sytuację w życiu jak i dziwne sny. Lecz pomimo wszystkiego staram się nie odbiegać od rzeczywistości i być dobrej myśli. Tłumacząc sobie że to urojenia jakieś i to nie ma prawa wydarzyć się w rzeczywistości. I że mam niby wywieść dzieci by ktoś im uczynił krzywdę lub wywieść ich by im się krzywda nie stała. Chodzę też do psychologa i nawet zapisałem się do psychiatry. Nie poddam się i nie pozwolę swoim dzieciom zrobić krzywdy. Ale odczowam że ona ich nie chce, lub ma ich serdecznie dość. Niedawno po powrocie z synem z zakupów gdzie, dzień wcześniej posprzeczała się że mną i rzuciła obrączka nie pierwszy raz. Nie było nas raptem 30 min. A ona zakomunikowała że mnie zostawi i pojedzie się zrzeknac praw i wychowam je sam. Kocham ją i nie wiem jak bym miał sobie bez niej dać radę w życiu i wychować dzieci. Czasem nie wiem co robić i płaczę. A ona mi jeszcze o to robi awantury. Ze jestem jakiś psychiczny. I że ona już tego dłużej nie wytrzyma.
Nie chcę by cokolwiek komuś się stało i kocham ich wszystkich. Nie chcą się zapisać na terapię rodzinną. Pomocy. :(